wtorek, 6 września 2011

1990 w piosenkach (część I punkowa)



6. Parasites – Refuge












Jeżeli komuś nawet choć trochę nie podoba się romantyczna prostolinijność i sympatyczne college-rockowe brzmienie utworu Parasites to ja radzę się tej osobie udać do specjalisty w sprawie przepisania leku o nazwie Prozac. Rzeczywistość z piosenkami takimi jak „Refuge” w radiu byłaby bardziej optymistyczna, ludzie o wiele weselsi, a rachunki za telefon i internet niższe. Ok, to ostatnie może nie, ale i tak warto.

LINK


5. Jawbreaker – Want












Kto wie czy nie najbardziej wpływowa kapela amerykańskiego punk rocka lat 90’tych. Nikt nie łączył wpływów melodicu, pop-punku, emo-core’a i post-hardcore’u tak jak Jawbreaker na swoich pierwszych trzech płytach wydanych w latach 1990-1994. „Want” otwierający świetnie przyjęty debiut „Unfun” to jak na rok 1990 pokaz dość odświeżającego, undergroundowego grania . Zabójczo chwytliwe melodyjne gitary i kontrastujący z nimi wystarczająco ochrypły wokal Blake’a Shwarzenbacha chcąc nie chcąc tworzyły nową jakość , która dziś dominuje na „org-core’owej” scenie. Być może tu zaczynał się prawdziwie inteligentny punk rock daleki od pozerstwa i afiszowania się tym jak bardzo punkowy jestem ja i mój zespół.

LINK

4. Green Day – 16












Dość dziwne kwestie zaprzątały głowę 18-letniego wówczas (w chwili wydania „39/Smooth”) Billiego Joe Armstronga, który w „16” zerwał poniekąd stereotyp gówniarza śpiewającego o dupach i imprezach, a zamiast tego pokusił się o tekst wyrażający obawy przed starzeniem się. „Every night I dream the same dream, Of getting older and older all the time”, “Every time I look in my past I always wish I was there I wish my youth would forever last, Why are these times so unfair?”. Kawałek po ponad dwudziestu latach broni się jako lekko specyficzna pochwała młodości oraz jakżeby inaczej prosta, kapitalna piosenka z rozbrajającym refrenem.

LINK


3. Fugazi – Shut The Door












“Kreatywni, że ja pierdolę” – takim sloganem mogliby reklamować się Fugazi na każdym etapie swojej twórczości. „Shut The Door” z klasycznego „Repeatera” eksploruje rejony najwyższych lotów łączenia melodii z łomotem. Taki opis w tym przypadku nie mówi jednak zbyt wiele biorąc pod uwagę kunszt oraz oryginalność odróżniającą utwór od całej masy muzyki jaką można określić podobnymi słowami. Ian McKaye wyprowadza spokojne linijki w rodzaju „I burn a fire to stay cool I burn myself, I am the fuel” by po chwili wraz z zespołem zmiażdżyć gwałtownym „Don't you ever say I'm cruel!”. Te przejścia pomiędzy skrajnymi nastrojami, wyrażonymi w doskonały sposób (nastrojowość 10/10, wściekłość i rozpierdol 10/10) są kluczem do niewyobrażalnej klasy kawałka.

LINK


2. The Queers – Love Love Love












Jeden z większych przebojów undergroundowego, „prawdziwego” pop punku, w prostej linii wywodzącego się z inspiracji Ramones. W niektórych kręgach rzecz kultowa, z której każde zdanie począwszy od „I'm just a stupid kid and I get my kicks But she left me and it hit me like a ton of bricks” wyrzucane przez Joe’go Queera nosi znamiona zajebistości. Historie w rodzaju „Płaczę nad piwem, bo dziewczyny mnie nie chcą i nienawidzę tych wszystkich typów co mają powodzenie, Miłość to nie zabawa dla mnie” też zawsze w cenie.

LINK


1. Bad Religion – Unacceptable

Sam konkret tego co prezentuje sobą zespół Grega Graffina. Zaangażowane, anty-zbrojeniowe, anty-nuklearne teksty wyposażone w atrybuty punkowej petardy, pędzącej naprzód z prędkością błyskawicy. „Unacceptable” pomimo niecałych dwóch minut trwania siłą rażenia mogłoby obdzielić 15 innych kawałków. Pomyśleć, że „Against The Grain” składa się prawie wyłącznie z takich numerów.Unac-fucking-ceptable!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz